O Prezesie Janie...

 

      1. Opisywane wydarzenie miało miejsce po polowaniu wigilijnym w okresie, kiedy były problemy z zakupem amunicji do broni myśliwskiej, myśliwi sami sobie amunicję do dubeltówek musieli wykonywać czyli elaborować. Prezes Jan na polowania chodził ze starą torbą myśliwską w której miał wykonane ładownice na amunicję śrutową i kulową.

Na polowanie Prezes przyszedł z torbą pełną naboi które kilka dni wcześniej sam sobie zrobił. Po polowaniu, przy ognisku, po życzeniach świątecznych i łamaniu się opłatkiem podchmielona młódź myśliwska popisywała się strzelaniem z dubeltówek do celu. Prezes siadł na składanym stołeczku, a dubeltówkę i torbę z nabojami powiesił na sąsiednim płocie, obserwował celność ich oka.

 

      2. Prezes Jan bardzo pilnował aby koledzy myśliwi wychodząc w teren wpisywali się w książkę zgłoszeń, a nie wychodzili bez wpisów. Przebywając na swojej posesji koło domu pilnie wysłuchiwał czy z łowisk nie dochodzą jakieś odgłosy strzałów. Sprawdzał później te strzały, konfrontował z wpisami w książce, wypytywał kolegów myśliwych o nie zgłoszone pobyty w łowiskach.

 

       3. Niedziela, wczesnowiosenny poranek, w domu Prezesa Jana dzwoni telefon. Mieszkaniec Muszynki zgłasza przypadki ataków wilka na bydło domowe w tej miejscowości. Informuje, że ostatni atak miał miejsce przed kilkoma minutami, zwierz został przez rolników odpędzony od krów i owiec, odszedł w kierunku granicy z Czechosłowacją i tam na hali zaległ w głębokim wykrocie. Zapada szybka decyzja jedziemy drapieżnika odstrzelić, kilka telefonów i w pięcioosobowym składzie wyjazd w rejon wsi Muszynka.

 

          4. Prezes Jan kupił sobie nową broń, była to czeska kniejówka z wymiennymi lufami śrutowymi. Dbał o nią aż do przesady. Aby się nie uszkodziła i porysowała uszył specjalne pokrowce z flaneli, które na nią zakładał. Koledzy się podśmiewali i drwili, nazywając pokrowce potocznie „kondomami”.

 

       5. Otropione polowanie po ponowie na dziki. W miocie locha z warchlakami, kilka przelatków i dorodny odyniec. Prezes Jan zajmuje stanowisko na dziczym przesmyku, siada na stołeczku i czeka. Rusza naganka i po kilku minutach na stanowisko Prezesa wychodzi odyniec. Prezes się składa, pociąga za spust dubeltówki, niewypał? Pociąga za drugi spust, drugi niewypał?, a w tym czasie odyniec spokojnym krokiem przechodzi przez linię kryjąc się w młodniku po drugiej stronie miotu. Schodzą się myśliwi, oglądają tropy odyńca, który nie strzelany przeszedł kilka kroków obok stanowiska Prezesa.

Co się stało Panie Prezesie, czego Pan nie strzelał? - pytają. Prezes Jan pluje i odpowiada. Tfu! Zapomniałem załadować, szlak by go trafił!

No i nie trafił, niestety.